Ciemność
- Rem... Rem!- kto to? - Wracaj do nich kochanie- mama? Nie to ktoś inny.- Muszę cię na razie opuścić ale poradzisz sobie, tylko wracaj na górę
- Ale po co? nic tam na mnie nie czeka. Nie mam już nic.
- Kochanie musisz zrobić coś bardzo ważnego, a ja muszę zostać w wiosce. Poradzisz sobie?
- Tak, ale kim jesteś?
-Jestem tobą. Ale teraz gdy już wiesz musisz zapomnieć. Przynajmniej na razie. Spotkamy się znów, obiecuję. A teraz weź ten naszyjnik, i wracaj na górę.
***
-Ała! Co to z miejsce? Co ja robię w lesie i kim w ogóle jestem? Auć.- Podniosłam się z leśnej ściółki.- och, a co to? Pewnie coś ważnego- wstałam, chwytając niebiesko szary kryształ. Założyłam go na szyję.- Chyba muszę ruszać. Ale gdzie?
Po godzinnym marszu usłyszałam ryk silnika.
Po godzinnym marszu usłyszałam ryk silnika.
- Hej co tu robisz?- odezwał się nieznajomy. Och jakie ma piękne oczy. Niebieskie, głębokie jak morze, można by w nic utonąć. Myślałam.
- Hej nic ci nie jest? Przepraszam za tą nogę, nie zauważyłem cię i ...- zaczął zmieszany. Moją nogę?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak,chyba... Przepraszam ale zupełnie nie wiem gdzie jestem. Mógłbyś mi pomóc?
- Jak to nie wiesz? Wskakuj do auta, zabiorę cię do siebie. Tata powinien zająć się tą raną.- Nie wiedziałam czy mu zaufać. Z jednej strony go nie znam ale co zrobię sama w lesie? Poza tym nie wydaje się mieć złych zamiarów.
-Ok. Ale po drodze opowiesz mi na parę pytań dobrze?
-Proponuję ci pomoc, a ty jeszcze wymagasz. - uśmiechną się i przewrócił oczami. Już wiem, e kocham ten uśmiech.
Chłopak pomógł mi wejść do swojej terenówki. Rozsiadłam się na fotelu i spojrzałam na nogę. Wzdłuż łydki miałam głębokie przecięcie, z którego sączyła się krew. Łydka zaczynała już puchnąć. Najgorsze było to, że nie czułam bólu czego nie wzięłam za dobry znak.
Brunet chyba wyczuł zmianę w nastroju i zaczął rozmowę.
-Czucie powinno ci wrócić jeszcze dzisiaj. Przepraszam, że cię zaatakowałem, ale wiesz tak to już jest jak się jest w rodzinie myśliwych. Myślę, że to kwestia genów- I znów ten cudowny uśmiech.
-Czemu do mnie strzeliłeś?
-Jejku dziewczyno do tego lasu nikt się nie zapuszcza. Najbliższa wioska jest kilka mil stąd. A uprzedzając twoje następne pytanie, tak mam pozwolenie na broń. I niosę ją zawszę ze sobą bo roi się tu od niedźwiedzi, dzikich kotów i... nie ważne
-I czego?
-Powiedziałem nie ważne!
-okej, ale nie musisz tak krzyczeć. To tylko pytanie.
-przepraszam.- zacisnął palce mocniej na kierownicy, aż mu kostki zbielały.
-Skoro nikt tu nie chodzi-zaczęłam po chwili- to co ty tu robisz?
-To najkrótsza droga do miejsca, w którym mieszkają pewne bliskie mi osoby. Taki skrót.
Mimo, że odpowiedział bez zająknięcia wiedziałam, że nie mówi mi wszystkiego.
-Mówiłaś, że nie wiesz gdzie jesteś. Jak to możliwe?
-No bo...
-mów śmiało- posłał mi ciepły uśmiech. Mówić czy nie? Mówić cy nie...
-gdy obudziłam się dziś rano, leżałam już w tym lesie. Nie pamiętam kompletnie nic. Jak się nazywam, jaki dziś dzień. Nic.
-Ej, nie smuć się. Pomożemy ci. Mój tata jest lekarzem.
-Wsumie to jest...
-Dokończysz w domu. Jesteśmy na miejscu.
Przejechaliśmy właśnie przez masywną bramę z kutego żelaza. Widziałam też kawałek ogrodzenia ale zniknął między koronami drzew. Jak na razie w naszym otoczeniu nic się nie zmieniło- dalej jechaliśmy przez las po prawie niewidocznej ścieszce. Po pół godzinie drzewa zaczęły się przecedzać i ujrzałam wspaniałe krzaki róż we wszystkich kolorach.
-Mama ma bzika na punkcie tych kwiatów.- odezwał się chłopak- jeszcze chwila i będziemy.
-ostatnio mówiłeś tak ponad godzinę temu!- Musiałam się mimowolnie uśmiechnąć.
No bo: ratuje mnie przystojny brunet o nieziemskich oczach i cudownym uśmiechu.
I wiezie mnie do posiadłości wielkości małego miasta.
-Co się tak szczerzysz? Nie widziałaś jeszcze nigdy willi z kilku hektarowym ogrodem?- zapytał ironicznie
-Nie pamiętam.
Po kilku minutach dojechaliśmy do niemałego garażu z kilkunastoma autami w środku.
-Prowadzicie salon czy coś?
-Nie, mama zawsze dobiera sobie auto do stroju.
-Żartujesz.
-Nie, zaraz sama się przekonasz.
Nim zdążyłam wyjść z auta otworzył mi drzwi.
-Dzięku...
Ciemność, zemdlałam.
-Mówię ci. Miała tu ranę od mojej broni!
-Nie możliwe. nie zagoiłaby się tak szybko nawet z pomocą ziół twojej mamy. Powtarzam ci po raz kolejny, musiało ci się coś przywidzieć! No chyba, że jest jedną z nich.
-Nie jest- cedził przez zęby brunet.
-Panowie uspokójcie się. Ona chyba się budzi. Kochanie?
-De luna interitum.
-Co powiedziałaś skarbie?-zapytała wysoka kobieta pochylając nade mną głowę.
Ciemność. Nie żyję.
- Hej nic ci nie jest? Przepraszam za tą nogę, nie zauważyłem cię i ...- zaczął zmieszany. Moją nogę?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak,chyba... Przepraszam ale zupełnie nie wiem gdzie jestem. Mógłbyś mi pomóc?
- Jak to nie wiesz? Wskakuj do auta, zabiorę cię do siebie. Tata powinien zająć się tą raną.- Nie wiedziałam czy mu zaufać. Z jednej strony go nie znam ale co zrobię sama w lesie? Poza tym nie wydaje się mieć złych zamiarów.
-Ok. Ale po drodze opowiesz mi na parę pytań dobrze?
-Proponuję ci pomoc, a ty jeszcze wymagasz. - uśmiechną się i przewrócił oczami. Już wiem, e kocham ten uśmiech.
Chłopak pomógł mi wejść do swojej terenówki. Rozsiadłam się na fotelu i spojrzałam na nogę. Wzdłuż łydki miałam głębokie przecięcie, z którego sączyła się krew. Łydka zaczynała już puchnąć. Najgorsze było to, że nie czułam bólu czego nie wzięłam za dobry znak.
Brunet chyba wyczuł zmianę w nastroju i zaczął rozmowę.
-Czucie powinno ci wrócić jeszcze dzisiaj. Przepraszam, że cię zaatakowałem, ale wiesz tak to już jest jak się jest w rodzinie myśliwych. Myślę, że to kwestia genów- I znów ten cudowny uśmiech.
-Czemu do mnie strzeliłeś?
-Jejku dziewczyno do tego lasu nikt się nie zapuszcza. Najbliższa wioska jest kilka mil stąd. A uprzedzając twoje następne pytanie, tak mam pozwolenie na broń. I niosę ją zawszę ze sobą bo roi się tu od niedźwiedzi, dzikich kotów i... nie ważne
-I czego?
-Powiedziałem nie ważne!
-okej, ale nie musisz tak krzyczeć. To tylko pytanie.
-przepraszam.- zacisnął palce mocniej na kierownicy, aż mu kostki zbielały.
-Skoro nikt tu nie chodzi-zaczęłam po chwili- to co ty tu robisz?
-To najkrótsza droga do miejsca, w którym mieszkają pewne bliskie mi osoby. Taki skrót.
Mimo, że odpowiedział bez zająknięcia wiedziałam, że nie mówi mi wszystkiego.
-Mówiłaś, że nie wiesz gdzie jesteś. Jak to możliwe?
-No bo...
-mów śmiało- posłał mi ciepły uśmiech. Mówić czy nie? Mówić cy nie...
-gdy obudziłam się dziś rano, leżałam już w tym lesie. Nie pamiętam kompletnie nic. Jak się nazywam, jaki dziś dzień. Nic.
-Ej, nie smuć się. Pomożemy ci. Mój tata jest lekarzem.
-Wsumie to jest...
-Dokończysz w domu. Jesteśmy na miejscu.
Przejechaliśmy właśnie przez masywną bramę z kutego żelaza. Widziałam też kawałek ogrodzenia ale zniknął między koronami drzew. Jak na razie w naszym otoczeniu nic się nie zmieniło- dalej jechaliśmy przez las po prawie niewidocznej ścieszce. Po pół godzinie drzewa zaczęły się przecedzać i ujrzałam wspaniałe krzaki róż we wszystkich kolorach.
-Mama ma bzika na punkcie tych kwiatów.- odezwał się chłopak- jeszcze chwila i będziemy.
-ostatnio mówiłeś tak ponad godzinę temu!- Musiałam się mimowolnie uśmiechnąć.
No bo: ratuje mnie przystojny brunet o nieziemskich oczach i cudownym uśmiechu.
I wiezie mnie do posiadłości wielkości małego miasta.
-Co się tak szczerzysz? Nie widziałaś jeszcze nigdy willi z kilku hektarowym ogrodem?- zapytał ironicznie
-Nie pamiętam.
Po kilku minutach dojechaliśmy do niemałego garażu z kilkunastoma autami w środku.
-Prowadzicie salon czy coś?
-Nie, mama zawsze dobiera sobie auto do stroju.
-Żartujesz.
-Nie, zaraz sama się przekonasz.
Nim zdążyłam wyjść z auta otworzył mi drzwi.
-Dzięku...
Ciemność, zemdlałam.
-Mówię ci. Miała tu ranę od mojej broni!
-Nie możliwe. nie zagoiłaby się tak szybko nawet z pomocą ziół twojej mamy. Powtarzam ci po raz kolejny, musiało ci się coś przywidzieć! No chyba, że jest jedną z nich.
-Nie jest- cedził przez zęby brunet.
-Panowie uspokójcie się. Ona chyba się budzi. Kochanie?
-De luna interitum.
-Co powiedziałaś skarbie?-zapytała wysoka kobieta pochylając nade mną głowę.
Ciemność. Nie żyję.
Wiem, po takiej przerwie pewnie liczyliście na coś dłuższego lepszego itd. ale jakoś muszę zacząć główny wątek. Rozdziały postaram dodawać się regularnie.
A teraz szczerze. Jak myślicie co się wydarzy?