niedziela, 5 października 2014

Rozdział 3

Gdzie ja jestem? Co się stało, kim jest ta osoba przede mną? Czy to ja? Tak chyba tak, byłam mała, ale... kim jest to coś obok mnie? Biała kulka, nie, nie biała ale srebrna. Hmm... Wilk? Tak przytulam się do niego tylko czemu? Zaraz co to za zapach? Ogień?! Czy mała ja pali się? Uciekaj!!! Ona... ona chyba mnie nie słyszy. Dlaczego ten wilk ją osłania? Czy on, ją kocha? Ale co oznacza miłość? Mnie przecież nikt nie kochał!
Ciemność
- Rem... Rem!- kto to? - Wracaj do nich kochanie- mama? Nie to ktoś inny.- Muszę cię na razie opuścić ale poradzisz sobie, tylko wracaj na górę
- Ale po co? nic tam na mnie nie czeka. Nie mam już nic.
- Kochanie musisz zrobić coś bardzo ważnego, a ja muszę zostać w wiosce. Poradzisz sobie?
- Tak, ale kim jesteś?
-Jestem tobą. Ale teraz gdy już wiesz musisz zapomnieć. Przynajmniej na razie. Spotkamy się znów, obiecuję. A teraz weź ten naszyjnik, i wracaj na górę.
***
-Ała! Co to z miejsce? Co ja robię w lesie i kim w ogóle jestem? Auć.- Podniosłam się z leśnej ściółki.- och, a co to? Pewnie coś ważnego- wstałam, chwytając niebiesko szary kryształ. Założyłam go na szyję.- Chyba muszę ruszać. Ale gdzie?
Po godzinnym marszu usłyszałam ryk silnika.
- Hej co tu robisz?- odezwał się nieznajomy. Och jakie ma piękne oczy. Niebieskie, głębokie jak morze, można by w nic utonąć. Myślałam.
- Hej nic ci nie jest? Przepraszam za tą nogę, nie zauważyłem cię i ...- zaczął zmieszany. Moją nogę?
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Tak,chyba... Przepraszam ale zupełnie nie wiem gdzie jestem. Mógłbyś mi pomóc?
- Jak to nie wiesz? Wskakuj do auta, zabiorę cię do siebie. Tata powinien zająć się tą raną.- Nie wiedziałam czy mu zaufać. Z jednej strony go nie znam ale co zrobię sama w lesie? Poza tym nie wydaje się mieć złych zamiarów.
-Ok. Ale po drodze opowiesz mi na parę pytań dobrze?
-Proponuję ci pomoc, a ty jeszcze wymagasz. - uśmiechną się i przewrócił oczami. Już wiem, e kocham ten uśmiech.
   Chłopak pomógł mi wejść do swojej terenówki. Rozsiadłam się na fotelu i spojrzałam na nogę. Wzdłuż łydki miałam głębokie przecięcie, z którego sączyła się krew. Łydka zaczynała już puchnąć. Najgorsze było to, że nie czułam bólu czego nie wzięłam za dobry znak.
   Brunet chyba wyczuł zmianę w nastroju i zaczął rozmowę.
-Czucie powinno ci wrócić jeszcze dzisiaj. Przepraszam, że cię zaatakowałem, ale wiesz tak to już jest jak się jest w rodzinie myśliwych. Myślę, że to kwestia genów- I znów ten cudowny uśmiech.
-Czemu do mnie strzeliłeś?
-Jejku dziewczyno do tego lasu nikt się nie zapuszcza. Najbliższa wioska jest kilka mil stąd. A uprzedzając twoje następne pytanie, tak mam pozwolenie na broń. I niosę ją zawszę ze sobą bo roi się tu od niedźwiedzi, dzikich kotów i... nie ważne
-I czego?
-Powiedziałem nie ważne!
-okej, ale nie musisz tak krzyczeć. To tylko pytanie.
-przepraszam.- zacisnął palce mocniej na kierownicy, aż mu kostki zbielały.
-Skoro nikt tu nie chodzi-zaczęłam po chwili- to co ty tu robisz?
-To najkrótsza droga do miejsca, w którym mieszkają pewne bliskie mi osoby. Taki skrót.
Mimo, że odpowiedział bez zająknięcia wiedziałam, że nie mówi mi wszystkiego.
-Mówiłaś, że nie wiesz gdzie jesteś. Jak to możliwe?
-No bo...
-mów śmiało- posłał mi ciepły uśmiech. Mówić czy nie? Mówić cy nie...
-gdy obudziłam się dziś rano, leżałam już w tym lesie. Nie pamiętam kompletnie nic. Jak się nazywam, jaki dziś dzień. Nic.
-Ej, nie smuć się. Pomożemy ci. Mój tata jest lekarzem.
-Wsumie to jest...
-Dokończysz w domu. Jesteśmy na miejscu.
   Przejechaliśmy właśnie przez masywną bramę z kutego żelaza. Widziałam też kawałek ogrodzenia ale zniknął między koronami drzew. Jak na razie w naszym otoczeniu nic się nie zmieniło- dalej jechaliśmy przez las po prawie niewidocznej ścieszce. Po pół godzinie drzewa zaczęły się przecedzać i ujrzałam wspaniałe krzaki róż we wszystkich kolorach.
-Mama ma bzika na punkcie tych kwiatów.- odezwał się chłopak- jeszcze chwila i będziemy.
-ostatnio mówiłeś tak ponad godzinę temu!- Musiałam się mimowolnie uśmiechnąć.
No bo: ratuje mnie przystojny brunet o nieziemskich oczach i cudownym uśmiechu.
I wiezie mnie do posiadłości wielkości małego miasta.
-Co się tak szczerzysz? Nie widziałaś jeszcze nigdy willi z kilku hektarowym ogrodem?- zapytał ironicznie
-Nie pamiętam.
    Po kilku minutach dojechaliśmy do niemałego garażu z kilkunastoma autami w środku.
-Prowadzicie salon czy coś?
-Nie, mama zawsze dobiera sobie auto do stroju.
-Żartujesz.
-Nie, zaraz sama się przekonasz.
Nim zdążyłam wyjść z auta otworzył mi drzwi.
-Dzięku...
    Ciemność, zemdlałam.
-Mówię ci. Miała tu ranę od mojej broni!
-Nie możliwe. nie zagoiłaby się tak szybko nawet z pomocą ziół twojej mamy. Powtarzam ci po raz kolejny, musiało ci się coś przywidzieć! No chyba, że jest jedną z nich.
-Nie jest- cedził przez zęby brunet.
-Panowie uspokójcie się. Ona chyba się budzi. Kochanie?
-De luna interitum.
-Co powiedziałaś skarbie?-zapytała wysoka kobieta pochylając nade mną głowę.
Ciemność. Nie żyję.


Wiem, po takiej przerwie pewnie liczyliście na coś dłuższego lepszego itd. ale jakoś muszę zacząć główny wątek. Rozdziały postaram dodawać się regularnie.
A teraz szczerze. Jak myślicie co się wydarzy? 

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 2

   Ira próbowała się bronić, lecz co ona mogła w porównaniu do moich pazurów? Nienawidzę, nienawidzę, zabije. Myślałam.
   Zniosłam te kilkanaście lat poniżania, wyśmiewania i strachu ludzi, którzy nic o mnie nie wiedzieli. Ira dodała o krople za dużo do czary goryczy. Wszystkie moje emocje, które kłębiły się tyle lat we mnie w końcu znalazły ujście - moją włąsną siostrę.
    Właśnie miażdżyłam jej rękę gdy ktoś mnie odciągał na bok. Kły, szczęka. Czyżby ktoś ze starszyzny? Nie, nie zdążyliby tu przybyć. Więc kto?
- Rem przestań
 - krzyknął ktoś w mojej głowie - to twoja siostra, zobacz. Spojrzałam w stronę mojej bliźniaczki. Kuliła się przy drzewie, ze złamaną ręką. W okół niej, na krzakach, kwiatach i drzewach, było pełno krwi. Powietrze miało nieprzyjemny, ciężki zapach. Nagle jej twarz przeszył grymas bólu.
Przepraszam... Wyłkałam. Chwilę po tym usłyszałam kroki. Ból w przedramieniu, senność.
***
    Gdy się obudziłam leżałam na środku starej, zakurzonej sali. Wyczułam, że jesteśmy głęboko pod ziemią... Chwila ja tu wcześniej byłam. Ale kiedy??? - Nie umiałam sobie przypomnieć. - Umm... Tu się urodziliśmy, wyczuwam to ale... byłam tu później, kilka razy. Raz jak miałam rok, może więcej, zmieniłam się wtedy chyba pierwszy raz. Ojciec mnie tu przyprowadził,- Na to wspomnienie prawie się roześmiałam. Pamiętam te 'normalne' czasy. Nikt mi jeszcze wprost nie ukazywał tego jak bardzo odstaje od reszty.- podobna sytuacja była 4 lata później, podczas nowiu, i jeszcze później, w 10 urodziny gdy rozwaliłam 2 domy mieszkalne. Hmm... to były czasy. I ten wzrok starszyzny i mieszkańców naszego wygwizdowia. Jejku, czemu ja tu muszę mieszkać? Tu naprawdę nie ma nic. Praktycznie żadnych sklepów, normalnych ludzi, znajomych. Mamy mały szpitalik, księgarnie i domy mieszkalne lub jaskinie. To drugie jest tu wyznacznikiem luksusu. Domy mieszkalne to kilka starych desek i siana na górze robiącego za dach. Jaskinie są inne. przytulne, nowocześnie urządzone. Mamy w nich łóżka, TV, prąd, a co najważniejsze są pod ziemią, gdzie czujemy się bezpiecznie. Ale dlaczego teraz tu jesteśmy? I czemu jestem teraz taka słaba?- Spróbowałam otworzyć oczy lecz poczułam uścisk w żołądku, coś mi mówiło abym jeszcze poudawała nieprzytomną. Wyrównałam oddech i wsłuchałam się w rozmowę.
-... tak, podobna sytuacja do tej z przed 2 lat, znów straciła panowanie...- powiedział facet o ochrypniętym głosie.
-Powinniśmy to zrobić dawno temu, jeszcze podczas ich narodzin.
-Wiesz, że się nie dało. Urodzili się podczas n... - zniżył głos- to cód, że żyją.- podczas czego?
-Może właśnie w tym problem. Próbowaliśmy zawsze w TYCH okresach to był problem.
-Ale wiesz, że jak teraz to zrobimy to...- Mówił znów ten z chrypą.
-Ja to zrobię.- Przerwał im głos mojego ojca.
-Ale co zrobimy bez Alfy?!
-Alfą zostanie...- czułam jak zaczynam odpływać.
-...daj to!!!- powiedział po chwili władczym tonem mój ojciec.- Rembulan Illuminati, zostajesz skazana na banicje... niech tak się stanie.- Coś tam wybełkotał ale powinno być, że jestem następczynią Alfy. No cóż nawet własny ojciec się mnie wstydzi. Spojrzałam w stronę ściany, pod którą usłyszałam Irę i Kada. Siedzieli wtuleni w siebie, podobni jak dwie krople wody. Płakali. Kad był smutny, roztrzęsiony, zawiedziony. Ira również na taką wyglądała, ale ja umiałam wyczuć emocje. W rzeczywistości była szczęśliwa i dumna z tego, że się mnie pozbyła. Chyba nikt inny tego nie czuł, albo nie chciał wyczuć. Spojrzałam na ojca i strzykawkę w jego ręce. W moje spojrzenie wcisnęłam tyle jadu ile tylko się dało. Zauważył to. Uśmiechnął się złowrogo i wbił strzykawkę prosto w mój nagi brzuch. Ostatnie co pamiętam to zapach, śmierci zmieszany z miłością. Zamknęłam oczy. Pojawił się w nich srebrno włosy wilk. Uśmiechnął się pocieszająco, liżąc moją zdrętwiałą rękę. Będzie dobrze, powiedziałam sobie w duchu.
Później usłyszałam słowa ojca.- Księżyc... nie udało się...- zamilkł. Nastąpiła ciemność. Umarłam. 

Jakiś taki nudny i krótki mi wyszedł.
Coś mi nie pasuje w tym zdaniu:
Ira dodała o krople za dużo do czary goryczy.
Może i się wydaje ale coś jest z nim nie tak.
 

Mam nadzieje, że się wam spodobał.
Proszę o komentarze z Waszymi opiniami.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 1

To jest 1 rozdział z części 1. W sumie będą 2 części, może 3.
Pierwsza dzieje się w momencie gdy główna bohaterka ma 12-13 lat,
a następna będzie miała miejsce w chwili gdy bohaterka ma 15-16 lat.
Mam nadzieje, że pierwsza część wam się spodoba i że zostaniecie ze mną do końca :).
Tego dnia las był cichy i spokojny. Gdzie niegdzie dało się usłyszeć śpiew ptaków budzących się by rozpocząć nowy dzień. Wiaterek szumiał cicho między konarami starych drzew.
    Jeszcze chwila i wzejdzie słońce - pomyślałam. W chwili gdy wiatr wzmógł się i rozwiał moje zaplecione włosy, poczułam dłoń na moim ramieniu. Kad.
    - Rem, czy ty na pewno chcesz to zrobić? Ty wiesz, że ja...- wiedziałam co Kad ma na myśli. Nie mógł się zmienić, przynajmniej nie całkowicie. - Wiesz, że oni uważają to za nienormalne.- powiedział lekko zakłopotany. Mimo, że stałam tyłem do niego, wiedziałam, że się rumieni. Mój mały braciszek.
    - Mój mały Kad- uśmiechnęłam się- wiem, że się boisz, ja zresztą też ale to jest jedyna rzecz jakiej nie mogą mi odebrać.
    -Ej! Nie jestem mały, tylko 2 minuty młodszy. Ubezpieczałem tyły. -Uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił.
    -Tak, tak, niech ci będzie. Ty tyły a Ira sprawdzała przód i upewniała się, że nic nam nie grozi.- Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
    Słońce wchodziło na horyzont, a ja poczułam delikatne mrowienie. Najpierw w ręce, później przeniosło się do brzucha, aż wreszcie ogarnęło całe moje ciało. Wiedziałam, że zaraz się przemienię. Zapachy zaczęły ze zdwojoną siłą atakować moje nozdrza, mogłam poczuć rosę powstałą po wczorajszym deszczu, zapachy fiołków i paproci z pobliskiego wzgórza. Słyszałam jak liście starego, ponad 1000 letniego dębu odrywają się od gałęzi i fruną w dół. Następnie przyszła kolej na wzrok. Zobaczyłam, jak małe robaczki budzą się, by już od rana rozpocząć walkę o przetrwanie. Wreszcie poczułam przyjemne ciepło na karku, i miękkie futro między łapami. Uwielbiałam to uczucie. Odwróciłam łeb by spojrzeć na mojego brata. Stał oszołomiony pod drzewem i mi się przyglądał. Ciemne włosy opadały na jego chabrowe oczy. Miał je po matce tak samo jak wyraziste kości policzkowe i śliczny dołeczek. Wiele bym dała by być tak piękną jak on. Mimo, że byliśmy bliźniakami ja miałam platynowe włosy i oczy, które nie umiały zdecydować się na jeden kolor, który zmieniał się w zależności od nastroju, jednak jako wilk zawsze były szare. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kad gapił się na mnie jakby zobaczył ufo. Miał racje. Sama nie umiałam przyzwyczaić się do tego, że umiem się zmieniać, ale wydawało mi się, że martwi go coś innego. Spojrzałam się na niego znacząco.
-Ekhm... Rem ty... ty masz srebrne futro- odpowiedział lekko zmieszany.
Co!? Srebrne?  - krzyknęłam w myślach
Zaczęłam biegać w kółko z paniką w oczach. Nie, nie, nie. Srebrne?! To nie możliwe. Już mi wystarczało to, że jako jedyna mogę się zmieniać. Kad starał się mnie uspokoić jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Nagle stanęłam i nadstawiłam uszy w stronę starego klifu. Ktoś szedł, włosy zjerzyły mi się na karku, ostre pazury zaryły w ziemię. Kad spojrzał tam gdzie ja wytężając swój słaby słuch. Może i był moim bratem i wilkiem, ale jego umiejętności nie były tak duże. Były praktycznie znikome, choć i tak lepsze niż ludzkie. Po kilku oddechach wiedziałam kto to jest.
    Ira wyłoniła się zza kępy drzew. Jak zwykle na jej twarzy nie malowały się żadne emocje. Jednak w chwili, gdy mnie zauważyła widziałam, jak na jej idealną maskę przecieka złość i... zazdrość? Chwile później pozbierała się i stanęła kilka metrów przed nami. Dziewcyna była bardzo podobna do Kada i naszej matki. Miała taką samą twarz jak oni i takie same ciemne włosy, z tym że jej był dłuższe niż u naszego brata. Posturę mieli też bardzo podobną i takie same kocie ruchy. Ira znów pokazała swoje emocje, tym razem umyślnie. Złość, nienawiść i zazdrość. Teraz byłam tego całkowicie pewna.
    Ona nie umiała się zmieniać. Wiedzieliśmy to od urodzenia. Nie powinno tak być. To ona powinna przejąć gen Alfy i zmieniać się nieco wcześniej niż nasi rówieśnicy. Dziwne było też to że i Kad nie potrafił się zmieniać. Ok może potrafił ale jeszcze nie wiedzieliśmy tego na 100 procent, dowiemy się za 3 lata, gdy będziemy mieli po 15 lat. Jednak pewne było to, że i on nie miał genu Alfy. Jego zmysły były słabe, słabsze nawet niż u zwykłych wilkokrwistych z naszej wioski. Jednak najdziwniejsze było to, że to ja miałam gen Alfy i zarazem najsilniejszego wilka w naszej historii. A miałam zostać wygnana, mieli mi zablokować moją zwierzęcą część, która powinna być niedorozwinięta i słaba, i miel mnie odesłać do zwykłej, ludzkiej rodziny. O ile moje życie byłoby łatwiejsze.- westchnęłam.
    Ira przerwała moje rozmyślania
    - Oh widzę, że łamanie przepisów masz we krwi.- Uśmiechnęła się szyderczo.
Tak, nie wolno nam było się zmieniać, a mnie, jako drugie dziecko, powinni wygnać. O ironio złamałam najświętszy zakaz już przy urodzeniu.- Ciekawe co na to powie nasz najdroższy Alfa gdy się dowie. Albo jeszcze lepiej- klasnęła w dłonie- ciekawe co powie nasza matka, Olja, Max....- zaczęła wyliczać- nasza cała wioska. Zobacz na Kada. Boi się ciebie.- Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Spojrzałam na niego. Dało się odczytać strach w jego ruchach ale też i fascynacje w oczach. Tego było za wiele. Wszyscy, wioska i cała moja rodzina mogli mnie wyśmiewać i poniżać, ale Ira przesadziła. Zaczęła mi dogadywać. Wyliczać moje  błędy. Jakim prawem!? Zagrzmiałam w myślach. Czasem gen Alfy się przydawał. Możesz mi powiedzieć co cie znowu ugryzło? Choć wiedziałam o co chodzi to nie mogłam tego znieść. Zbliżała się pełnia i to ona powinna być teraz w skurze wilka. De luna interitum* odpowiedziała. Nie wytrzymałam, żuciłam się na nią z kłami.



*De luna interitum-Znszczenie księżyca.

Bardzo Was proszę o opinię w komentarzach.
Mam też pytanie: Wolicie dłuższe rozdziały,
które będą pojawiać się częściej czy krótsze raz na kilka dni?

Zmiany


Rembulan była członkinią stada Illuminati. Od małego jednak wyróżniała się spośród swoich rówieśników.
     Gdy łamie Świętą Zasadę - główny zakaz swojego stada zmuszona jest opuścić je i swoich najbliższych.
Niedługo po tym jej życie obraca się o 180 stopni.
     Jeśli chcesz poznać jej historie, zapraszam do dalszej lektury.



Wiecie co? Miałam zamiar pisać tu książkę/opowiadanie o dziewczynie, która została wygnana i mieszka z mamą zastępczą potem się przeprowadzają, zakochuje się w niewłaściwym chłopaku, jest rozdarta, musi uratować swoją watahę i bla, bla, bla... Ale dziś doszłam do wniosku, że będzie to kolejna opowieść o wilkołakach, które muszą uratować świat. Moje rozdziały przypominały mi szkicem książki, które już przeczytałam. Doszłam więc do wniosku, że napisze to od początku tak (mam nadzieje) jak jeszcze tego nie było. Zdradzę tylko, że niektóre pomysły pozostaną takie jakie miały być i zapewne będą przypominać jakieś ksiąski czy filmy czy Bóg wie co... postaram się aby to po prostu nie było takie same, nudne i przewidywane. Czy mi się to uda? tego nie wiem ale am nadzieje, że mi to wyjdzie :) pozdrawiam i zachęcam do 1 rozdziału, który dodam już jutro.

niedziela, 2 lutego 2014

Wstęp

Rembulan była członkinią stada Illuminati. Od małego jednak wyróżniała się spośród swoich rówiśników.
     Gdy łamie Świętą Zasadę - główny zakaz swojego stada zmuszona jest opuścić je i swoich najbliższych.
Niedługo po tym jej życie obraca się o 180 stopni.
     Jeśli chcesz poznać jej historie, zapraszam do dalszej lektury.